W międzyczasie krasnolud powoli zaczął dochodzić do siebie
po ogłuszającym ciosie. Tył głowy pulsował nieznośnym bólem. Zanim jego
spojrzenie nabrało ostrości poczuł, że jest bardzo cholernie mocno związany.
Nie był w stanie poruszyć żadną częścią swego ciała. Jego wzrok ciągle
niewyraźny, dostrzegł wokół cztery postacie. Jedna była większa od drugiej. Gdybym tylko miał swój topór, wyciąłbym ich
jak te sosny w lesie. Ale był bezbronny, mógł tylko czekać na ruch swoich
oprawców.
Ci wyraźnie się nad czymś naradzali. Po chwili Vengerud
rozpoznał w jednym z nich właściciela karczmy. Był wyraźnie zaskoczony i
zakłopotany. O co tu do diaska chodzi?
Pomyślał związany jeniec. Za głupie piwo
by mnie tak nie potraktowali. Chętnych do młócki w tych stronach też nie
brakuje, ale w takim razie po co mnie związali? Pytania mnożyły się w jego
obolałej głowie. Nie ma co zastanawiać
się nad przyczynami, trzeba pomyśleć jak ujść z tego wszystkiego w jednym
kawałku.
Rozważania Vengeruda przerwał jeden z wielkoludów, ten który
zadał mu cios. Jednym ruchem ręki podniósł go za linę na półtora metra i
trzymał tak, jak królika, którego teraz trzeba zabić i oskórować.
- Ukaraliście go za kradzież, ale teraz to już róbcie z nim
co chcecie. Nic mi do tego. – Powiedział wymijająco karczmarz.
Pozostała trójka też nie wyglądała jakby dokładnie
wiedziała, co zamierza. Na słowa jednookiego właściciela karczmy wzruszyli
ramionami i odeszli wraz ze związanym krasnoludem, który znikąd nie mógł
dostrzec możliwości wydostania się z tej sytuacji.
poprzednie części tutaj
poprzednie części tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz