Profesjonalizm wymaga poświęcenia
Żeby dobrze przedstawić zwykłemu kibicowi, jak wygląda
codzienność w wykonaniu piłkarza, należy rozróżnić stopień jego
profesjonalizmu. W Polsce, zwłaszcza w niższych ligach (już na 4. szczeblu
rozgrywek) niekiedy zawodnicy muszą dorabiać, by zapewnić sobie godne życie.
Pieniądze za półamatorską grę nie są duże, futbol jest bardziej pasją niż
sposobem na życie. Tutaj za przykład niech posłuży drużyna Pomorzanina Toruń.
„Czerwono-niebiescy” występują w IV lidze kujawsko-pomorskiej. Zespół składa
się w większości z młodych zawodników, przeważnie jeszcze uczniów lub studentów.
Starsi są aktywni zawodowo. Seniorzy trenują raz dziennie, o godzinie 17:00,
tak aby zajęcia nie kolidowały z pracą. Treningi młodszych adeptów futbolu
odbywają się na jednym z Orlików o godzinie 18:30. W wyższych ligach sytuacja
wygląda podobnie. Występujący w II lidze (trzeci szczebel rozgrywek) Górnik
Wałbrzych również organizuje trening od poniedziałku do piątku między 16:30, a
18:00. Jeden trening dziennie to standard również w zespołach ekstraklasy.
Jednak tutaj profesjonalizm posunięty jest dalece bardziej niżeli w mniejszych
klubach.
Tytan pracy czy leń?
W świadomości przeciętnego Kowalskiego rysują się dwie wizje
zawodowego piłkarza. Przeważnie wybór między jedną a drugą, dokonuje się
zależnie od wyników drużyny. Kiedy ulubieńcy w sobotni wieczór rozgramiają
przeciwników 5-0, pojawiają się głosy, że rezultat jest zapewne efektem
ciężkiej pracy na treningach, a poprzedzają go litry potu wsiąknięte w murawę
czy podłogę siłowni. Jednakże kiedy przychodzi porażka, zewsząd słychać tylko –
„lenie! W ogóle nie biegali, brakło im zaangażowania. Widać że trenują po 2 h
dziennie, potem wsiadają w swoje drogie auta i do domu”. Kiedy przeciętny kibic
dowiaduje się, że jego idole spędzają ledwie 120 minut na doskonalenie swoich
umiejętności, może się niepokoić. Ale czy tak jest naprawdę?
Rzecznik Rzeźniczak
W obronie przed negatywnymi stereotypami na temat polskiego
futbolisty staje za pomocą swojego bloga defensor Legii Warszawa, Jakub Rzeźniczak.
Popularny „Rzeźnik” opowiada jak wygląda jego zwykły dzień pracy. Pan Jakub
melduje się w klubowym obiekcie o godzinie 10:00, czyli 60 minut przed
treningiem. Rozgrzewka, lekki trening i masaż pozwalają dobrze przygotować się
do właściwych zajęć, które trwają z reguły około 2 h. Legionista wylicza, że w
klubie spędza dziennie prawie 5 h. W zależności od trybu meczowego, stołeczni
piłkarze mają jeden lub dwa treningi na dzień. Ponadto, w zależności od ambicji
zawodnika, zajęcia indywidualne w siłowni. To kolejne 3-4 h w tygodniu.
Reprezentacyjny prawy obrońca wspomina również o sesji z psychologiem sportowym
oraz spotkaniach promocyjnych z kibicami, co również należy do jego obowiązków.
To jednak uwarunkowane jest od sytuacji w konkretnym klubie. Nie wszędzie
korzysta się z pomocy psychologa, nie wszystkie polskie drużyny są tak medialne
jak Legia Warszawa.
Według Rzeźniczaka, niepochlebne opinie pod adresem piłkarzy
są efektem zazdrości oraz zawiści ludzi, którzy nie osiągnęli w życiu podobnych
sukcesów, nie dorobili się tak znacznych zarobków. Jednakże takie osądy nie
biorą się znikąd. Dziennikarze strony sportfan.pl odbyli swego czasu rozmowę z
jednym z ekstraklasowych zawodników. Zapytany o jego zwyczajny dzień piłkarz
wyjawił portalowi jak można grać w polskiej ekstraklasie minimalnym nakładem
sił. Anonimowy grajek wstaje około godziny 9:00, by zdążyć na trening. Sam
przebieg zajęć również nie jest dla niego atrakcyjny. Ćwiczenia jakie aplikuje
zawodnikom trener są przestarzałe i nieefektywne. Po prysznicu i posiłku
przeważnie futbolista ma wolne. Wyjątkami są dni, w których trenerowi „odbije
palma” i przeprowadza z zawodnikami analizę wideo gry swojego zespołu i
przeciwnika. Resztę dnia sportowcy spędzają w centrach handlowych, kinach, z
rodziną lub grając na play stadion. Na dodatek po weekendowej kolejce ligowej
często poniedziałek jest dniem wolnym od zajęć, by „wycieńczeni” piłkarze mogli
się zregenerować.
Pracusiom dziękujemy
W kwestii codziennej pracy Polska niestety odbiega od
zachodu Europy. W jednym z wywiadów Tomasz Kuszczak, do niedawna bramkarz
Manchesteru United, opowiedział jak wygląda dzień w jednym z największych
klubów na świecie. Tam zawodnicy spędzają ze sobą prawie cały dzień: trenując,
rozmawiając, integrując się ze sobą w wolnym czasie. To pozwala im lepiej się
zrozumieć także na boisku. Standardem są dwa treningi, siłownia i odnowa
biologiczna. Niestety, co bardziej niepokojące, wzorce zachodnioeuropejskie nie
przyjmują się w naszym kraju. Za przykład owej niechęci może posłużyć przykład
Dana Petrescu. Ten znakomity przed laty piłkarz m.in. Chelsea Londyn, podjął
kilka lat temu próbę zbudowania jako trener futbolowej potęgi z Wisły Kraków.
Kazał piłkarzom dużo biegać, ćwiczyć, dawać z siebie tyle, ile dają zawodowi
gracze w lidze angielskiej. Pragnął by zawodnicy spędzali z sobą więcej czasu,
a klub traktowali jak drugi dom. Jednak wysiłek Rumuna poszedł na marne,
piłkarze żalili się w mediach na „mordercze” natężenia obowiązków, wyniki były
poniżej oczekiwań i Petrerscu musiał pożegnać się z posadą. Teraz odnosi spore
sukcesy w Rosji, gdzie zrozumiano, że tylko ciężką pracą można cokolwiek w
piłce osiągnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz