Pif
paf. Książka wycelowała we mnie serię pocisków. Leciały z każdej strony. Były
różnego kalibru: na „k”, na „ch”, na „j”. Zdarzały się także szyfry zwiadowców,
głównie angielskich. Chyba tylko ciekawość, jakiś wrodzony masochizm lub może
niedowierzenie spowodowały, że doczytałam ją do końca. Przedmiot miał też o
tyle szczęścia, że był pożyczony, więc nie wylądował w koszu.
Szczerze?
Czuję się oszukana. Zapędzona w kozi róg.Wydawnictwo obdarzyło okładkę Pokolenia
Ikea opisem jakże niewinnym, a wręcz wabiącym:
POKOLENIE IKEA to opowieść o ludziach, którzy pracują po to, aby spłacić kredyty, rozczarowani rygorystycznym, sprzedanym za namiastki szczęścia, życiem.
Pomyślałam sobie – jak miło. Ktoś chce pokazać, jak wygląda
dzisiejszy świat, ile wyrzeczeń (lub cwaniactwa) wymaga osiągnięcie
czegokolwiek. Że drogo, że kryzys, że jakoś tak nijako i samotnie. Więc
skusiłam się. A tu nagle zaułek, rozkaz „rozstrzelać!”. Nie było czasu na
odwrót. Pozostałam na miejscu i postanowiłam obserwować poczynania wroga.
Czego
można się dowiedzieć o młodym, pracującym pokoleniu z owego wydruku? Zanim
odpowiem na to pytanie, powinnam zrobić małą dygresję odnośnie słowa „wydruk”.
Przyznaję się bez bicia – skręca mnie, gdy słyszę o tej publikacji, że jest
książką. Taką prawdziwą, świeżą, pachnącą. Nie mam racji? Pozwólcie na
przykład:
Dziewiętnaście. Skończyłam na Ibizie w zeszłym roku. Byłam tam na wakacjach. A film mi się urwał. I budzę się rano cała goła. No, prześcieradłem tylko byłam przykryta. Obok leży jakiś facet, no, ochroniarz z tej dyskoteki, Niemiec. I ten Niemiec też goły, wiesz. Wielki facet, dwa metry wzrostu, i wygolony na całym ciele. A fiutka miał takiego małego - zaśmiała się perliście. Wstałam i uciekłam stamtąd. A bałam się, że się obudzi. No, jak nie wiem co.. I teraz tylko zastanawiam się, czy z nim spałam, czy nie.
To samo
słyszę jeżdżąc autobusem, choć zazwyczaj bronię się słuchawkami w uszach
tudzież kochanym ramieniem, które odetnie człowieka od takiego świata. Mogłabym
też to samo przeczytać w świecie wirtualnym. Za darmo. Gdybym tylko chciała.
Więc
jeszcze raz: czego można się dowiedzieć o młodym, pracującym pokoleniu z owego
wydruku? Na pewno nie tego, że adekwatne jest dookreślenie „Ikea”. Raz czy dwa
ktoś kupił tam meble, raz ktoś podał tę nazwę. Tytuł wskazuje na cechę
pokoleniową, lecz po przeczytaniu tekstu okazuje się to zabiegiem zupełnie na
siłę. Jakby dwudziesto, czterdziesto, sześćdziesięciolatkowie wcale nie
zwariowali na punkcie tego wielkiego, kolorowego sklepu. Wszyscy uprawiają
teraz shopping. I to większy niż ten ukazany przez Piotra C.
Starałam
się jednak być cierpliwa. Nie każdy jest przecież dobrym socjologiem. W nagrodę
dostałam opowieść bez fabuły. Na daremno próbowałam się też zgłębić w
psychologizm bohatera czy opisy przyrody. Chyba, że interesuje kogoś znaczna
liczba modnych, kulturowych nawiązań. Czyli wszystko to, co można znaleźć u
wujka Google tudzież w wyskakujących reklamach, gdy już coś człowieka
zainteresuje. Z jakiegoś jednak powodu Pokolenie Ikea okrzyknięte
zostało „głosem pokolenia trzydziestolatków”. Jak dla mnie to głos jednego
cynicznego faceta o jego przedmiotowym traktowaniu kobiet. Niedorobiony Piotruś
Pan i jego towarzyszki. Towarzyszka-emo, towarzyszka-fanatyczka-religijna, czy
towarzyszka-przyjaciółka, która okazuje się być zakochana w bohaterze
(uwierzycie, jak powiem, że wcale się tego nie spodziewałam?), co wyznaje
mężczyźnie przez ścianę łazienki podczas imprezy, którą sama zorganizowała, w
czasie jego stosunku z inną kobietą. Co za chojrak…
Gdy
słyszę podobne opowieści w tym świecie rzeczywistym, w którym jem, chodzę i
słucham podobnych opowieści, zazwyczaj włącza mi się instynkt samozachowawczy i
uciekam. Raz, że i tak w nie nie wierzę, dwa - ciekawsze jest chociażby życie
seksualne mrówek. A przynajmniej ma jakiś sens i nie jest eksklamowane w
tramwaju. Ale zaraz, chwilka! Autor przecież mówi, że jest to
autobiografia. Ciekawe, że nazwiska przy tym nie podaje.
Nie
chciałabym być jednak posądzona o wredność. Powiem zatem, co mogłoby się w tym
wydruku podobać, gdyby nie był komercyjnym chłamem (o czym za chwilkę). Autor
nie tylko opowiada o mężczyźnie, ale także osadza wydarzenia w kontekście wielu
cytatów. Szkoda tylko, że taka wartość naddana nie jest dostosowana do grupy
odbiorców, którzy nie sięgają po Pokolenie Ikea dla idei, lecz
dla prostej przyjemności kibicowania podbojom bohatera. Boli zakończenie
sugerujące ciąg dalszy (choć tu i plusik dla autora – w końcu jakieś napięcie).
Podobać może się również lekki styl, który jednak został zbyt upotoczniony. Nie
znam trajektorii lotu pocisku, ale jeśli ktoś strzela do mnie z każdej strony
to powinien domyślić się, że bez problemu zabije pewną granicę smaku. Autor
zapomniał, że magazynki się kończą, a amunicja ostra jest używana tylko
niekiedy.
Powiedziałam
złe, dostrzegłam dobre, teraz mam prawo podsumować to i owo. Na książkę, która
miała być głosem pokolenia czekałam może nie z niecierpliwością, ale
zaciekawieniem. Okazało się, że jest napisana językiem rodem z bloga – skrawki
życia na pokaz. Jak dla mnie? Moda jednego sezonu napędzona mediami, pod kątem
których pewnie została stworzona. Podejrzewam, że owy wydruk powstał w
określonym celu, dla określonych czytelników. Czysta komercja: bez estetyki,
moralności i tajemnicy. A tak dwoma słowami? Szkoda lasu. I na książkę, i na
recenzję.
Piotr C, Pokolenie Ikea, Gdynia: Novae Res, 2012, ss. 194.
Piotr C, Pokolenie Ikea, Gdynia: Novae Res, 2012, ss. 194.
2 komentarze:
Jeśli chciałabyś poczytać coś o rozczarowaniu dzisiejszą rzeczywistością, polecam "Zwał" Shutego. ; )
Bardzo lekko się czyta to, co napisałaś.
Z chęcią zajrzę do książki dla 'potwierdzenia/zaprzeczenia'.
włączam suby i czekam na więcej!
Z tego co napisałaś wynika,że "Pokolenie Ikea" to nieudana próba nawiązania do książki "Pokolenie X" Douglasa Couplanda, którą osobiście czytałam i o ile dobrze pamiętam(było to dość dawno)sprawiła na mnie pozytywne wrażenie.Też o ludziach przed trzydziestką, ale inaczej wyrażających swój bunt wobec współczesności.Książka nie odrzucała, bawiła, czyta się ją lekko.Mimo podobnej tematyki wydaje mi się,że jest o niebo lepsza od wspomnianego przez Ciebie "Pokolenia Ikea".Może książka Couplanda bardziej przypadnie Ci do gustu.Polecam dla porównania:)
Prześlij komentarz