piątek, 22 marca 2013

O wolności słowa


Najpierw było strasznie, potem śmiesznie, teraz jest już dziwnie. Już trochę czasu minęło, od kiedy pierwszy raz przeczytałem artykuł, w którym posłowie PiS oburzyli się monologiem Abelarda Gizy w TVP. Po lekturze newsa, odpaliłem czym prędzej YT w celu znalezienia ów kontrowersyjnych treści. Jednak kolejne filmiki były wycofane ze strony, bo niby prawa autorskie. Na szczęście z internautami nikt nie wygra i na bieżąco pojawiały się nowe wersje.


Atak w strefie Gizy

Włączam, patrzę, zwykły stand up. Dobrze znany i lubiany komik o dalekowschodnich rysach mówi o papieżu, jest śmiesznie, nikogo (oczywiście w moim mniemaniu) nie obraża. Widziałem lepsze skecze, ale jest ok. Pomyślałem sobie, że artykuł był przesadzony, a członkowie PiS to właściwie codziennie się czymś oburzają, czyli równowaga w przyrodzie. Ale nie…

O występie pana Gizy słucham wszędzie. Najpierw radio, potem ten sam Abelard siedzi u Kuby Wojewódzkiego, na koniec Marcin Meller poświęca mu swój felieton w Newsweeku, do tego osobny artykuł. Kabareciarz został wrogiem publicznym nr 1. Dlaczego? Nie mam bladego pojęcia.

Przy okazji tej afery kilka rzeczy mnie przeraziło. Po pierwsze – jest w KRRiT komórka, która ma walczyć z ateizmem?! Ale jak? Ale po co? Ja rozumiem, że Polska kraj chrześcijański ale taki twór to już gruba przesada. Swoją drogą to ciekawe, czy zatrudnienie Nergala w TVP było działaniem ateizującym nasz kraj? Chociaż skoro wokalista Behemotha wierzy w szatana, to w konsekwencji w Boga też – więc wszystko w porządku…

Po drugie – dziś przeczytałem, że zarówno pana Gizy, jak i całego kabaretu „Limo” nikt już w Polsce nie chce zatrudnić. Odwołano ich występy w kilku firmach, zniesmaczony (ale czym?!) jest Urząd Miasta w Skierniewicach. To istna paranoja!

Po trzecie – ignorancja. Wszyscy oburzeni monologiem o papieżu podnoszą głosy, że jak tak można największą świętość obrażać? Tylko przeoczyli jeden, jak dla mnie dość istotny fakt. Program z Gizą wyemitowany był 8 marca, czyli po rezygnacji Benedykta XVI, a przed elekcją Franciszka. Czyli papieża nie było. A skoro nie było to Giza nikogo nie obrażał. Proste? I po co ta cała afera?

Zagranie ręką

Na koniec jeszcze o wolności słowa i czynu. Jakoś w tym samym czasie miało miejsce inne zdarzenie, które na międzynarodową skalę wywołało dyskusję o tym, co można, a czego nie. Otóż w meczu piłkarskiej ligi greckiej, pewien 20-letni zawodnik, właściwie nie pewien bo reprezentant greckiej młodzieżówki, po strzelonym golu wykonał ulubiony znak Hitlera – pozdrowienie „sieg heil”. Na pomeczowej konferencji Georgios Katidis, bo o nim mowa, przyznał, że nie wiedział co znaczy ów gest (rozumiem, że piłkarze do najbystrzejszych nie należą, ale co znaczy wyprostowana w górę prawa ręka to chyba wie każdy). Mimo próby usprawiedliwienia się, już następnego dnia został dożywotnio pozbawiony szansy założenia koszulki reprezentanta Grecji. Po kilku dniach zawiesił go także jego klub, AEK Ateny. Przy tej okazji poczytałem mnóstwo komentarzy, o najróżniejszej treści. Ci bardziej radykalni chcieli go zlinczować, inni uniewinniali właśnie wolnością słowa. Spora grupa nie rozumiała dlaczego Katidis został zawieszony jako reprezentant swojego kraju. Dla mnie to raczej oczywista sprawa. Każdy może mieć poglądy jakie tylko sobie wymarzy. Póki nie chce zrobić mi z tego powodu krzywdy, nic mi do tego. Jednak jako swego rodzaju pracodawca (a za takowego uważam grecki związek piłki kopanej), mam prawo oczekiwać od pracownika pewnej poprawności politycznej i po takiej wpadce, sam na ich miejscu zrezygnowałbym z usług grajka. Choćby ze względów wizerunkowych. Zresztą, co tu dużo mówić, Katidis wykonał gest, którym utożsamia się z Hitlerem, człowiekiem, przez którego zginęły miliony ludzi. Dla mnie to wystarczający powód.

Co wolno, a co nie?

Ręce mi opadają, kiedy widzę, że kabareciarz jest wytykany palcami na równi z człowiekiem, który przed kamerą udaje nazistę. Granica między wolnością jest płynna, ale w osądzaniu ludzi za to, co sobą reprezentują, trzeba zachować zdrowy rozsądek. To, co wyprawia się wokół pana Gizy dopiero teraz zakrawa na kabaret. Natomiast zachowania w stylu Katidisa powinny być piętnowane, bo co innego mówić z humorem o papieżu, a co innego prowokować miliony ludzi, którzy albo przeżyli wojnę, albo stracili w jej czasie bliskich.

grafika z foter.com

Brak komentarzy: