Po powrocie do chaty Vengerud musiał działać szybko. Tylko
zielarka mogła mu pomóc, a on jej. Od około tygodnia nękały go koszmary,
przywołujące pełną krwi i zwłok przeszłość. Nie wiedział dlaczego tak się
dzieje, zwłaszcza że tyle lat było już dobrze. Nieprzespane noce i wynikające z
tego faktu zmęczenie, zmusiły krasnoluda do napisania tego listu. Na szczęście
nie musiał o nic błagać, miał kartę przetargową. Dobrze wiedział, kim naprawdę
była Radochna.
Na początku pobytu w Dubenhorn jej twarz wydawała mu się
znajoma, nie mógł połączyć jej z żadnym wydarzeniem z przeszłości. Dopiero po
czasie uświadomił sobie, że jest wdową po Złamanym Królu. Jedną z wielu żon
tego wielkiego niegdyś tyrana. Miał świadomość, że nie rozpaczała po nim,
podobnie jak większość jego ludu. Armia Vengeruda zaprowadziła w Rudenbart
pokój, za który wszyscy byli im wdzięczni. Jednak informacja o pochodzeniu
Radochny, na pewno nie przysporzyłaby jej dobrej sławy. Teraz potrzebował
czegoś mocnego, by wreszcie zaznać spokoju. Wiedział, iż oznaka słabości byłaby
źle postrzegana w okolicy, zwłaszcza po dzisiejszych zdarzeniach. Dlatego
potrzebował dyskretnej pomocy. Zachowanie tajemnicy barmanki w zamian za jego milczenie wydawało się idealnym rozwiązaniem.
W drodze do domu Radochny, Vengeruda nękały nowe myśli. O co chodziło tym drabom? Przecież nie o
piwo. Skąd oni byli i kto ich tu przysłał? Przez chwilę naszła go
refleksja, którą szybko uznał za bezsensowną. A może jego koszmary i ten dzisiejszy atak jakoś się ze sobą łączą? Ale
przecież jakby miało do tego dojść? Krasnolud sam szybko rozwiał własne
obawy i lekko kulejąc zbliżał się do chaty barmanki.
Pozostałe części odnajdziecie tutaj
grafika zapożyczona stąd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz