Środowy
mecz pomiędzy Olimpique Marsylia a Arsenalem Londyn oraz sobotnie spotkanie
Kanonierów z Sunderlandem miały jeden wspólny mianownik. Był nim Mesut Ozil
(bądź Oezil, aż takim lingwistą nie jestem i nie wiem która forma jest
poprawna), który w starciu z Czarnymi Kotami debiutował w Premier Leauge, z OM
zagrał natomiast pierwszy raz w koszulce z armatką na piersi w Lidze Mistrzów.
Obejrzenie transmisji z tych dwóch spotkań znacznie wypaczyło mój dotychczasowy
sposób postrzegania drużyny Arsene`a Wengera. Dotychczas bowiem uważałem, że
Arsenal jest zespołem dobrym, który jednak zbyt często popełnia gafy w
defensywie i za bardzo kombinuje w ataku pozycyjnym. Po wydaniu tego lata
pięćdziesięciu milionów euro na Niemca z Realu Madryt mój ogląd wyostrzył się,
niestety – głównie na niekorzyść Kanonierów.
Dla ułatwienia całej sprawy postanowiłem rozpisać moje
spostrzeżenia na poszczególne pozycje. Także dlatego, że ocena Arsenalu jako
całości prawdopodobnie zaprowadziłaby mnie w ślepy zaułek.
Bramkarz: Wojciech
Szczęsny jest bramkarzem równie utalentowanym co kapryśnym. Raz obroni
nieprawdopodobny strzał, żeby potem puścić łatwy. Jak sam przyznaje,
jego największym problemem jest słaba koncentracja. Kiedy nie trzeba rzucać się
na linię co minutę, Szczęsny junior odlatuje myślami daleko od Emirates
Stadium. Jeśli wyeliminuje ten mankament – będzie jednym z najlepszych na
świecie. Akurat na tej pozycji przyjście Ozila nie zmieniło nic.
Boki obrony:
Przed pojawieniem się na boisku tureckiego Niemca zarówno Gibbsa, jak i Sagna
uważałem za ciekawych, acz nieco chaotycznych w ofensywie skrajnych defensorów.
Gdy jest Ozil Anglik i Francuz zmieniają się w świetnych w grze kombinacyjnej
obrońców, którzy skutecznie potrafią włączyć się do akcji ofensywnych. Wcześniej
byli tylko przewagą liczebną. Teraz Ozil potrafi ich skutecznie wykorzystać
przy podaniu na centrę czy klepce z pierwszej piłki.
Stoperzy:
Kościelnemu przybycie Ozila nie zaszkodziło. Jak prokurował karne, tak
prokuruje. Dalej ma z kim grać przy swoich ulubionych rajdach z piłką. Wszystko
po staremu. Co innego z Mertesackerem. Z rodakiem sprowadzonego z Werderu
obrońcy, Arsenal gra nieco wyżej, przez co wyżej muszą też wyjść stoperzy.
Słaba zwrotność Pera, połączona ze kieskim przeglądem pola, dają gorszą niż
dotychczasowa ocenę gry. Dlatego też tak dobrze jako stoper wypadł Sagna, który
wspomniane rzeczy potrafi.
Środek pomocy: z
transferu Ozila na pewno cieszy się Flamini. Francuz, którego wyrzucili z
Milanu (no chyba nikt nie wierzy że zostawił Rossonerich dla kochanego
Arsenalu?) może skupić się na tym, co potrafi najlepiej. Biegać, przerywać,
oddać do najbliższego kolegi. Cieszy się też Ramsey, który o dziwo gra sezon
życia, a transfer Ozila sprawił, że ma jeszcze mniej obowiązków. Owocnie wygląda
też współpraca Niemca o wyłupiastych oczach z Wilsherem. Jeden szuka drugiego i
liczę na worek goli po akcjach tego duetu. Już w meczu z OM Jack był blisko
wykończenia jednej z takich akcji, ale dobrze bronił Mandanda. Wydanie przez
Wengera pięćdziesięciu milionów na pewno nie spodoba się Cazorli i Rosickiemu.
I nie chodzi mi tylko o to, że obaj mogą stracić miejsce w pierwszym składzie.
Bardziej interesuje mnie to, jak radykalnie zmieniło się moje postrzeganie gry
„starych” liderów po pojawieniu się Ozila. Ale po kolei. Po odejściu Fabregasa
swoje pięć minut miał Rosa, który (wydawało mi się) grał dobrze. Podawał gdzie
trzeba i jakoś to szło. Potem sprowadzono Cazorlę, który okazał się bardziej
kreatywny i wszechstronny od Czecha. Aczkolwiek Ozil bije ich obu na głowę.
Każde jego zagranie jest dobre. Wiem, że to tylko dwa spotkania, ale ten facet
się nie myli! Wiadomo, że oglądałem go już w Realu, ale tam na tle gwiazd był
jednym z wielu elementów układanki. W barwach Kanonierów obnażył braki
wszystkich dookoła. Nie ma już głupich strat i wyrzucania piłek w auty.
Wiadomo, że czasem obrońcy przeciwnika piłkę przejmą, albo zablokują, ale widać
jak na dłoni, że każde podanie Niemca jest bardzo dobre. Zawsze gra w tempo,
nie zwalnia akcji zmuszając kolegów do cofania się po futbolówkę. Wystarczyło
180 minut gry Ozila i już zgadzam się z opinią Mourinho, który ochrzcił swojego
byłego podopiecznego najlepszą „dziesiątką” świata.
Skrzydłowi: Przed
przyjściem reprezentanta Niemiec doceniałem szybkość i dynamikę Walcotta czy
ewentualnie Chamberlaina. Po serii zmarnowanych sytuacji w spotkaniu z
Sunderlandem i OM moja ocena Theo poleciała na łeb na szyję. Facet zarzeka się,
że jest urodzonym napastnikiem, a nie potrafił wykorzystać żadnego z
wyśmienitych podań Ozila. Podobnie jest przy konstruowaniu akcji zaczepnych.
Walcott będzie musiał sporo nadrobić.
Napastnicy: Od
momentu, gdy Ozil został Kanonierem uśmiech nie schodzi z twarzy Oliviera
Giroud. Właśnie kogoś takiego jak Niemiec brakowało byłemu królowi strzelców
Ligue 1. Nie musi już cofać się, by otrzymać piłkę, nie ma też rozgrywającego,
który na siłę wprasza się w pole karne. Jest Ozil, który cały czas szuka
Francuza i zagrywa mu dokładne i wypieszczone piłki.
Jedni się cieszą, inni płaczą. I dobrze, niech ryczą i
zasuwają na treningach żeby osiągnąć taki poziom jak Mesut Ozil, najjaśniejsza
gwiazda Arsenalu Londyn.
zdjęcie Ozila w dawnych barwach z foter.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz