środa, 27 listopada 2013

Pogromcy duchów na serio

Przy recenzji pewnego bardzo słabego opowiadania obiecałem, że gdy tylko trafię na jakiś wart polecenia horror, napiszę o tym na mamyalergię. Dziś nadszedł dzień, w którym mogę tę obietnicę spełnić. Co prawda nie będzie to książka, lecz dzieło kinematograficzne. Tytuł: „Obecność”, rok produkcji: 2013.


Co nieco o treści. Pierwszych dużych oczu dostajemy, gdy na początku projekcji wyświetla się napis „film oparty na faktach”. Odeszły na szczęście „fakty autentyczne”, które swoją drogą brzmiały nawet groźniej (choć może to przez ten błąd językowy…). W każdym razie już się człowiek zastanawia, czy rzeczywiście realne wydarzenie mogło być podstawą dla stworzenia horroru.

Fabuła nie jest odkrywcza, nie sprawi, że w kulturze zagości nowy typ kreacji grozy, nowa moda, czy choćby seria t-shirtów. Wręcz przeciwnie. Mamy tu do czynienia z ciągle wałkowanym (wydawałoby się do granic możliwości)  tematem demona, egzorcyzmów, opętania. Fruwają przedmioty i ludzie. Psychodeliczna lalka znęca się nad niewinną rodziną. Są także ptaki, które rozbijają się o dom, a prześcieradła zatrzymują się na niewidzialnej postaci. Można stwierdzić – nuda; i przyznam, że sam na początku tak myślałem.

„Obecność” najlepiej jednak pokazuje, że czasami nie ważne „co”, ale „jak” się przedstawia. Tutaj chyba największe ukłony należą się człowiekowi odpowiedzialnemu za zdjęcia, które są po prostu świetne. Tak na marginesie, kto by pomyślał, że John R. Leonetti, odpowiedzialny za takie gnioty jak „Szklanką po łapkach” czy „Pirania 3D” tak się wykaże. Krótko – dla samych ujęć warto obejrzeć ten film. Reżyseria jest także niczego sobie, choć tu akurat mamy do czynienia z horrorowym starym wygą, czyli Jamesem Wanem, odpowiedzialnym choćby za serię „Piła”.

Mimo utartych modeli poziom strachu jest bardzo przyzwoity. Fabuła trzyma w napięciu, zachowując jednocześnie gubioną często w podobnych filmach równowagę. Dobrym ruchem okazało się rozdzielenie fabuły na dwie rodziny – atakowanych i broniących. Ciekawie wykorzystano „rekwizyt” w postaci domu, którego tajemnice są na tyle skomplikowane i rozbudowane, że bohaterowie nie wychodzą wobec nich na debili, którzy nie zauważyli „mrocznych” oczywistości.

Jeśli chodzi o grę aktorską to na uwagę zasługują dzieci, które nie ograniczają swojej roli jedynie do darcia się w niebogłosy. Plus także dla Very Farmigii, która wiarygodnie zagrała kobietę-medium. Reszta była raczej przeciętna.

Niedawno ktoś powiedział mi, że lepsza jest w moim wykonaniu złośliwa krytyka niż chwalenie czegokolwiek (choć to raczej cecha naszego życzliwego narodu niż wyłącznie moja). Dlatego też, kiedy na początku „Obecności” zobaczyłem typowo „horrorową” lalkę z morderczym uśmiechem, sam też uśmiechnąłem się na myśl o recenzji. Niestety/na szczęście lalka okazała się tylko pobocznym wątkiem (choć filmweb informuje, że psycholaleczce poświęcony zostanie sequel „Obecności”) całej historii.

Potem było już tylko lepiej, co ostatecznie złożyło się na dobrą ocenę opowieści o pracy małżeństwa Warrenów (postaci faktycznie realnych, Ed Warren zmarł w 2006 roku, jego żona Lorraine żyje, ma dziś 86 lat. Według Wikipedii żyli jako „detektywi do spraw paranormalnych, którzy specjalizowali się w opętaniach”).



plakat z kinobaltyk.pl

Brak komentarzy: