Przy recenzji pewnego bardzo słabego opowiadania obiecałem,
że gdy tylko trafię na jakiś wart polecenia horror, napiszę o tym na
mamyalergię. Dziś nadszedł dzień, w którym mogę tę obietnicę spełnić. Co prawda
nie będzie to książka, lecz dzieło kinematograficzne. Tytuł: „Obecność”, rok
produkcji: 2013.
Co nieco o treści. Pierwszych dużych oczu dostajemy, gdy na
początku projekcji wyświetla się napis „film oparty na faktach”. Odeszły na
szczęście „fakty autentyczne”, które swoją drogą brzmiały nawet groźniej (choć
może to przez ten błąd językowy…). W każdym razie już się człowiek zastanawia,
czy rzeczywiście realne wydarzenie mogło być podstawą dla stworzenia horroru.
Fabuła nie jest odkrywcza, nie sprawi, że w kulturze zagości
nowy typ kreacji grozy, nowa moda, czy choćby seria t-shirtów. Wręcz
przeciwnie. Mamy tu do czynienia z ciągle wałkowanym (wydawałoby się do granic
możliwości) tematem demona, egzorcyzmów,
opętania. Fruwają przedmioty i ludzie. Psychodeliczna lalka znęca się nad
niewinną rodziną. Są także ptaki, które rozbijają się o dom, a prześcieradła
zatrzymują się na niewidzialnej postaci. Można stwierdzić – nuda; i przyznam, że sam
na początku tak myślałem.
„Obecność” najlepiej jednak pokazuje, że czasami nie ważne
„co”, ale „jak” się przedstawia. Tutaj chyba największe ukłony należą się
człowiekowi odpowiedzialnemu za zdjęcia, które są po prostu świetne. Tak na
marginesie, kto by pomyślał, że John R. Leonetti, odpowiedzialny za takie
gnioty jak „Szklanką po łapkach” czy „Pirania 3D” tak się wykaże. Krótko – dla
samych ujęć warto obejrzeć ten film. Reżyseria jest także niczego sobie, choć
tu akurat mamy do czynienia z horrorowym starym wygą, czyli Jamesem Wanem,
odpowiedzialnym choćby za serię „Piła”.
Mimo utartych modeli poziom strachu jest bardzo przyzwoity.
Fabuła trzyma w napięciu, zachowując jednocześnie gubioną często w podobnych
filmach równowagę. Dobrym ruchem okazało się rozdzielenie fabuły na dwie
rodziny – atakowanych i broniących. Ciekawie wykorzystano „rekwizyt” w postaci
domu, którego tajemnice są na tyle skomplikowane i rozbudowane, że bohaterowie
nie wychodzą wobec nich na debili, którzy nie zauważyli „mrocznych”
oczywistości.
Jeśli chodzi o grę aktorską to na uwagę zasługują dzieci,
które nie ograniczają swojej roli jedynie do darcia się w niebogłosy. Plus
także dla Very Farmigii, która wiarygodnie zagrała kobietę-medium. Reszta była
raczej przeciętna.
Niedawno ktoś powiedział mi, że lepsza jest w moim wykonaniu
złośliwa krytyka niż chwalenie czegokolwiek (choć to raczej cecha naszego
życzliwego narodu niż wyłącznie moja). Dlatego też, kiedy na początku
„Obecności” zobaczyłem typowo „horrorową” lalkę z morderczym uśmiechem, sam też
uśmiechnąłem się na myśl o recenzji. Niestety/na szczęście lalka okazała się
tylko pobocznym wątkiem (choć filmweb informuje, że psycholaleczce poświęcony
zostanie sequel „Obecności”) całej historii.
Potem było już tylko lepiej, co ostatecznie złożyło się na dobrą ocenę opowieści o pracy małżeństwa Warrenów (postaci faktycznie realnych, Ed Warren zmarł w 2006 roku, jego żona Lorraine żyje, ma dziś 86 lat. Według Wikipedii żyli jako „detektywi do spraw paranormalnych, którzy specjalizowali się w opętaniach”).
Potem było już tylko lepiej, co ostatecznie złożyło się na dobrą ocenę opowieści o pracy małżeństwa Warrenów (postaci faktycznie realnych, Ed Warren zmarł w 2006 roku, jego żona Lorraine żyje, ma dziś 86 lat. Według Wikipedii żyli jako „detektywi do spraw paranormalnych, którzy specjalizowali się w opętaniach”).
plakat z kinobaltyk.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz