Powiecie „nie, no znowu horror. Głupi blog”. Tak, znowu, ale
co począć – ten gatunek będzie mi towarzyszył przez najbliższe dwa lata (w końcu magisterkę z tego piszę). Jednak
dziś naprawdę nie byle co. Pamięta ktoś „Lśnienie” Kinga? Staruszek postanowił
odkurzyć jeden ze swoich najlepszych garniturów i przyodziać nim swoje
najnowsze dzieło. Panie i panowie, nie House, nie Judym, nie Oetker, oto stara-nowa
gwiazda horroru – „Doktor Sen”.
Jako Polak z krwi i kości podejście miałem sceptyczne. Sequel
po tylu latach? I to nie po paśmie pełnym sukcesów, tylko po suchych latach,
pełnych krytyki za obniżenie lotów i masową produkcję nieznaczących książek. Jednak
ciekawość tego, co wydarzyło się po wybuchu hotelu Panorama, gdzie rodzina
Torrance`ów spędziła najbardziej upiorną zimę życia - zwyciężyła.
Autor dość zgrabnie przemknął przez kilkadziesiąt lat, by
akcja „Doktora snu” toczyła się w teraźniejszości. W związku z tym uknułem teorię
spiskową, wedle której rok wydania kontynuacji „Lśnienia” jest nieprzypadkowy. Myślę,
że autor chciał powrócić do głównej postaci pierwszej części – Danny`ego Torrance`a,
ale zależało mu też na tym, aby w sequelu bohater był osobą dorosłą, po
przejściach. Tak więc wyczekał do 2011, kiedy jego postać będzie już bliskim
czterdziestki Danielem Torrance`em, i zabrał się do roboty. Wszystko wyszło
idealnie – akcja kulminuje się w 2013 roku, kiedy książka ujrzała światło
dzienne.
Styl Kinga w najnowszym dziele (czy tak do końca najnowszym
nie wiem, bo facet jest jak „Moda na sukces”, trwa i produkuje w
nieskończoność) jest nieco inny niż w „Lśnieniu”. Mniej brutalny, za to
bardziej dynamiczny (i to mimo 650 stron!). Niezmienne pozostaje zamiłowanie do
świetnych opisów, a także dbałość o tzw. niepotrzebne szczegóły, które jednak
nadają całości wyjątkowego charakteru.
Co tyczy się treści, „Doktor sen” to dla mnie pełnia
harmonii między tym, co znamy z „Lśnienia”, a tym, co nowe. King nie odświeża
strachów z Panoramy, jednak przez całą powieść czujemy ich obecność. Proporcjonalnie
rozłożone akcenty, pozwalają nam skupić się na akcji, ale też nie dają
zapomnieć o wydarzeniach z lat dzieciństwa Dana. Co tu dożo mówić – King pokierował
fabułą „Doktora snu” w mistrzowski sposób, sprawiając, że żaden fan „Lśnienia”
nie powinien być zawiedziony.
Fabuła fabułą, ale w horrorach ważna jest akcja. Ta bywa
czasami nudnawa, jednak kiedy należy przytrzymać czytelnika w napięciu, autor
robi to wyśmienicie. Nie przeszkadza wielowątkowość, która suma summarum tworzy
monolit. Każdy element powieści zdaje się mieć sens, by prędzej czy później
mieć swój wkład w odbiór całości. Jedyny zarzut można mieć do nastroju zakończenia,
jednak aby je przedstawić musiałbym zdradzić koniec, a tego wolałbym uniknąć.
Nie twierdzę, że „Doktor sen” jest lepszy od „Lśnienia”, ale
na pewno nie zawodzi. On jest po prostu inny. Na pewno pozycja godna polecenia,
bo King pokazuje nam, że ma jeszcze kilka asów w rękawie i nie zawaha się ich
użyć.
Jednak lubisz horrory? Więcej recenzji znajdziesz tutaj:
Recenzja filmu "Obecność"
Najgorszy horror w historii
Recenzja "Miasteczka Salem" Kinga
okładka książki ze źródeł własnych.
Jednak lubisz horrory? Więcej recenzji znajdziesz tutaj:
Recenzja filmu "Obecność"
Najgorszy horror w historii
Recenzja "Miasteczka Salem" Kinga
okładka książki ze źródeł własnych.
2 komentarze:
Dziękuję Kochana za nominację w poprzednich postać... Nie wiem czy wymyślę jakieś ciekawe fakty "o mnie", więc nie obiecuję, że taka notka się pojawi. Aż głupio mi jej nie napisać, ale ostatnio mam zawrót głowy i nawet nie mam czasu odpisywać na komentarze :(
Przy okazji życzę Tobie lepszego Nowego Roku!
Lubię horrory, ale bardziej w wersji oglądanej niż czytanej. Ostatnio bardzo podobał mi się film: obecność :)
http://vogueswing.blogspot.com
Mnie, wbrew wszystkiemu, Lśnienie podobało się jednak dużo bardziej, choć i tak nigdy nie byłem wielkim fanem tej powieści Króla. "Doktor Sen" czyta się przyjemnie, o ile tylko wyłączy się umysł i przestanie zwracać uwagę na różne bzdury i niezbyt przekonujące zachowania bohaterów ;-) Chwilami byłem wciągnięty po same uszy, chwilami ziewałem... w mojej opinii książce daleko do najlepszych dokonań Kinga, ale to nadal bardzo dobra rzecz. Król innych nie pisze ;)
Prześlij komentarz