Wydawałoby się, że proza Masłowskiej
jest dla tych, których świat po prostu denerwuje. W końcu w każdej
kolejnej próbie literackiej pisarka przygląda się otoczeniu tylko po to, by je rozbić - zdemaskować mniejsze i większe przywary
ucywilizowanego, miejskiego człowieka. Mam alergię na wiele elementów świata, jednak ta proza nie zadowala mnie.
KALEJDOSKOP
Nie odnajduję się w estetyce
Masłowskiej. W efekcie nie jestem w stanie podjąć się próby
zrecenzowania jej książek. Mimo że przeczytałam Wojnę
polsko-ruską, Kochanie,
zabiłam nasze koty i dwa
dramaty (co było torturą). Na szczęście nie jestem pewna, czy takie jednostkowe recenzje są potrzebne - i tak chodzi o kalejdoskop naszego świata – bez względu na to,
czy patrzymy na twórczość Masłowskiej ogólnie, czy skupimy się każdej książce z osobna.
WESOŁE MIASTECZKO
Proza Masłowskiej w zamierzeniu ma być
śmieszna. Wynoszę to z licznych transgresji kulturowych,
wulgaryzmów, elementów livestylu, który jest już chyba
stereotypem współczesnego młodego człowieka. Zarówno Wojna
polsko-ruska, jak i Kochanie, zabiłam nasze
koty są czymś, co i tak zna się z różnego rodzaju mediów, portali społecznościowych, czy innych
popularnych memów. Masłowska zbiera wszystko w jedną całość.
Dla mnie smutną, nie śmieszną. Taka stylistyka i kalejdoskopowość przypomina mi koncepcję świata
jako wesołego miasteczka. Błędem jest jednak za duża ilość
metafor, postawienie na ilość treści – a przecież w wesołym miasteczku jest
zazwyczaj jeden wielki diabelski młyn, o którym się marzy, i kilka mniejszych atrakcji. Inaczej nie mieliśmy czego doceniać.
POWIEŚĆ DRESIARSKA - Kilka słów
o Wojnie polsko-ruskiej
Ciężko pisać o książce, którą
chciało się odłożyć już po pierwszych stronach, a uczucie to
nie mijało do końca powieści. Kilka, kilkanaście kartek bowiem
wystarczy, by jakiś smakosz słowa
utwierdził się w przekonaniu, że tak, ciekawa rzecz, ten strumień
świadomości przedstawiciela blokowiska. Ale jakim cudem można
czytelnika tak męczyć i przeciągać to na dwieście stron? Być
może miała to na myśli także Małgorzata Musierowicz, gdy na
okładce recenzowanej przeze mnie książki wystawiła opinię:
"...mniej Masłowskiej! (a wszystko będzie cacy)".
Optowałabym, żeby takie stylizacje pozostawić na formy krótsze.
Cóż można wynieść z "powieści
dresiarskiej", jak ją media (czy też inne licho) okrzyknęły?
Niewiele. Czytelnik bowiem musi przebić się nie tylko przez wspomniany strumień świadomości (który napisany jest językiem nie tylko
potocznym i wulgarnym, lecz także zupełnie niepoprawnym), ale i
przez brak spójnej fabuły. Niby jest jakaś tam chronologia, ale
wybiórcza, dotycząca jedynie kontaktów głównego bohatera,
Silnego, z kobietami. Jakby w tle pojawiają się także komentarze o
relacjach Polaków i Ruskich, choć nie przemawia do mnie kontekst
polityczny w tym dziele - powiem nawet: nie wiem, po co był
wprowadzony. Aby powiedzieć coś o rodakach? Jeśli tak, to autorka
posłużyła się zbyt absurdalnymi metaforami, by było to jasne.
NA KONIEC
Będąc kiedyś na spotkaniu autorskim
z Panią Masłowską bardzo się na nią zdenerwowałam, kiedy nie
potrafiła odpowiedzieć na pytanie odnośnie fabuły książki, tłumacząc
się, że „nie pamięta”, bo pisała powieść dawno temu. Wtedy
jeszcze nie znałam jej książek. Teraz, gdy poznałam chaos jej pióra, nie dziwię się takiej odpowiedzi. Dla mnie jest to też jeden z trafniejszych komentarzy, jakie można użyć w stosunku do autorki Kochanie, zabiłam nasze koty.
Szkoda, że kilka lat łudziłam się, że pióro Masłowskiej to coś ciekawego – w końcu wygrywała konkursy, jest tłumaczona na kilka języków, a jedną jej powieść nawet zekranizowano.
Podsumowując: nie wiem, o czym jest
twórczość Masłowskiej, choć bardzo starałam się odkodować jej
komunikat. Jedyna nadzieja w Pawiu Królowej,
który z uwagi na zdobycie nagrody Nike zostawiłam na inną okazję.
P.S. Jeśli już ktoś koniecznie byłby
zmuszony - to rany na duszy nie porobiły mi się tylko przy dramacie „Między
nami dobrze jest”.
Masłowska Dorota, Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną, Warszawa: Lampa i Iskra Boża, 2002, ss. 206.
Masłowska Dorota, Dwa dramaty zebrane, Warszawa: Lampa i Iskra Boża, 2010, ss. 127.
Masłowska Dorota, Kochanie, zabiłam nasze koty, Warszawa: Noir sur Blanc, 2012, ss. 160.
Zdjęcie z: klik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz