Lubię nawiązania.
Nawiązania są dobre. Dobre, o ile się z nimi nie przesadza. Przesada powoduje
efekt zupełnie odwrotny. Co innego zaczerpnąć łyżeczkę od kogoś i puścić oko do
wytrawnego widza, co innego wziąć koparkę i wjechać nią na pola innych twórców,
biorąc co popadnie.
Przesłanki
Rozumiem głosy, mówiące że w fantastyce trudno od nawiązań
uciec, bo przecież to wszystko jest konwencją. Jednak z ręką na sercu mogę
stwierdzić, że w filmie „Siódmy syn” nie zobaczyłem niczego, czego nie
obejrzałbym w przeszłości. Od fabuły, po poszczególne postaci. Nawet niektóre
sceny były żywcem wyjęte z innych kasowych hitów (np. przylot złoczyńców do wsi
= nalot śmierciożerców w „Harrym Potterze”). Właściwie ganić powinienem za
plagiat autora książki, na bazie której powstał film (Joseph Delaney „Spook`s
Apprentice”), ale można wyczuć celowość samych twórców filmu w przypodobaniu się
fanom (zwłaszcza tym młodszym) Hobbita i Harry`ego Pottera.
Osobny akapit o Jeffie Bridgesie. Czasami mam wrażenie, że
niektóre role wybiera dla zabawy, bo grać tylko w poważnych produkcjach to
nuda. Nie wiem jak inni, którzy widzieli „Siódmego syna”, ale dla mnie postać
stworzona przez tego zacnego przecież aktora była karykaturą. Jakby sam Bridges
chciał puścić do widza oko, że nie robi tego na serio. Stracharz, jako postać komediowa
to jedyny argument, by obejrzeć ten film. Przy okazji ironią wydaje się dziś
fakt, że rolę czarnego charakteru zagrała Julianne Moore – zdobywczyni Oscara,
oczywiście za inne wcielenie. Ciekawe czy dziś przyjęłaby taką propozycję?
Zaskakujący jest też epizod serialowego Jona Snowa z Gry o Tron. Zamiast dać mu
główną rolę, chłopak płonie po kilku minutach, a w to miejsce półtorej godziny
skacze, całuje i siecze londyński laluś z nienaganną fryzurą.
Dowody
Jako że zbytnie rozwodzenie się nad tym filmem nie ma sensu
(bo po prostu słaby jest), dla zabawy i własnej satysfakcji stworzyłem listę
siedmiu, a jakże, bezczelnych „zaczerpnięć” z cieszących się sporą popularnością
filmów ostatnich lat.
1. Stracharz
– jako Polak z dziada pradziada widzę w tej postaci tylko jeden odpowiednik: Wiedźmina. Blondas z mieczem mordujący
potwory za pieniądze. Do tego burzliwa przeszłość i związek z
wiedźmą/czarodziejką. Skojarzenia nasuwają się same. Bardzo jestem ciekaw, czy
autor książki miał kiedyś w rękach dzieła Sapkowskiego? Chronologicznie jest to
prawdopodobne. Ale może to tylko takie moje patriotyczne życzenie.
2. Tom Ward vel Siódmy syn – kiedy Stracharz
pod koniec filmu przystawiał mu pieczątkę ze znakiem jego profesji, dziwiłem
się czemu to nie błyskawica na czole. Chłopak w młodym wieku dowiaduje się, że
jego matka jest czarownicą. Zostaje wybrany spośród milionów by zostać pogromcą
zła. Dodatkowo jego zmarła matka pojawia się, by dodać mu otuchy. Znajome? Oczywiście.
Brakowało tylko kariery w Quidditcha.
3. Smok – a właściwie dwa smoki, jakby
jedno nawiązanie do Hobbita to za
mało. Do tego Stracharz będący miksem Geralta, Dumbledore`a i Gandalfa. Zamiast pierścienia był
wisior, itp., itd.
4. Hodor – oj, przepraszam „Kieł”. Wielkolud,
który nie potrafi sklecić zdania w żadnym języku. Do tego niezmiernie wierny.
Tylko brzydszy. Byli też Nieskalani, tylko w wersji okrojonej. Nawiązań do Gry o Tron pewnie można było więcej,
ale zwyczajnie nie chce mi się już szukać.
5. Egzorcyzmy – jakby wydojenie konwencji
fantasy to było za mało. Skubnięto też horrorów i jakże popularnego motywu
opętania i egzorcyzmów. Niby detal ale w oczy kole.
6. Pierdoły
– takie jak walcząca pusta zbroja, sobowtór Samuela L. Jacksona czy wojownik z czterema rękami i szablami,
kojarzony przeze mnie choćby z serii gier Heroes
Might of Magic. Ludzie przemieniający się w groźne zwierzęta, sztampowe
postaci typu: zła wiedźma, dobra czarownica walcząca po stronie ludzi, młoda
kobieta działająca po stronie zła, ale z czasem zakochująca się w głównym
bohaterze, sceny w karczmie, gdzie niepozorna postać daje wycisk osiłkom. Nawet
najsmaczniejsze danie podane zbyt wiele razy przestaje wreszcie smakować.
7. Na
zakończenie – zakończenie. Nawet
kiedy film się skończył musieli coś zerżnąć. Dociekliwym radzę obejrzeć scenki
przed napisami końcowymi w „Siódmym synu”, gdzie ujęcia z akcji zmieniają się w
ryciny oraz analogiczny moment w najnowszych filmach o Sherlocku Holmesie. Przypadek? Nie sądzę!
Plakat z filmweb.pl
Plakat z filmweb.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz