Tośmy sobie zrobili
wakacje… Ostatni post w maju, ale nic to, wracamy i rozruszamy naszego bloga,
który już powoli zaczął zachodzić rdzą. Jako że ja to ja, pierwszym po tak
długiej przerwie tekstem będzie recenzja… horroru. Mógłbym powiedzieć, że od
maja szukałem dobrego polskiego autora literatury grozy i wreszcie jest!
Ci, którzy nie wyrzucają z domów na zbity pysk ludzi
twierdzących, że kryminał i horror mogą być dobrą oraz wartościową literaturą, na pewno słyszeli już o takim jegomościu jak Łukasz Orbitowski. Choćby z tego
faktu, iż został on nominowany do tegorocznej nagrody Nike (abstrahując od jej
coraz bardziej wątpliwego prestiżu). Orbitowski pisze i horrory i kryminały.
Robi to dobrze.
Mimo kilku powieści na koncie pana Łukasza, jako pierwszy
przeczytałem zbiór opowiadań pt. Nadchodzi.
Pięć różnych długości opowiadań wprowadza nas w różne epoki i nastroje. Moje
pierwsze odczucia były takie, że proza Orbitowskiego daleka jest od klasycznych
ujęć literatury grozy i to mnie w nim zafascynowało. Niby są widma, duchy,
anioły nawet i inne dziwadła, jednak wszystko to napisane jest w wyjątkowy sposób.
Niedawno natknąłem się na wypowiedź jednego z autorów
kryminałów, który w obronie swojego gatunku twierdził, że literatura przez
niego reprezentowana zastępuje dziś powieści obyczajowe oraz psychologiczne. Myślę,
że to samo można odnieść do grozy i Nadchodzi
jest tego najlepszym przykładem. Twórcy horrorów przeważnie skupiają się na
kreacji momentów grozy – to one są dopieszczone, rozbudowane. Bohater natomiast
jest gdzieś na drugim planie, często bardziej w roli królika doświadczalnego
niż myślącego człowieka, umieszczonego w świecie niezwykłych wydarzeń. Nawet
czytając takich klasyków gatunku jak King, często mam poczucie niedosytu w
związku z emocjami oraz refleksjami głównego bohatera. Bo czy nie jest równie
fascynujące to, co dzieje się fantastycznego, jak i to, jak to wszystko widzi i
obmyśla sobie bohater?
Orbitowski jest bohaterocentryczny (w tym wypadku skupia się na głównej postaci, ale
to bardziej z racji krótkich form epickich, mam nadzieję, że w powieści zasięg będzie większy). Groza grozą, ale przede wszystkim postrzegamy świat z perspektywy jednostki,
która musi się w tym wszystkim odnaleźć. Bardzo wnikliwie autor przedstawia
jego przemyślenia, wątpliwości co do realności tego, co się wokół niego dzieje.
Czasem jest wręcz odwrotnie – postać przyjmuje fantastyczne elementy świata bezkrytycznie,
lecz tutaj znów to, jak się w tym świecie odnajduje, buduje całe opowiadanie.
Może przez to Orbitowski traci na napięciu, momentami
może wydać się nudny, ale jego proza ma jakość i człowieka, który zaczytuje się
w literaturze grozy potrafi zafascynować się nią od nowa. Łukasz Orbitowski mnie
zaczarował i muszę przyznać, że ostatni raz z takim zniecierpliwieniem czekałem
na sięgnięcie po kolejne dzieło jednego autora po przeczytaniu Potopu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz