wtorek, 27 czerwca 2017

Czemu nie ma nic nowego? Bo wszystko jest tu! Wyciosane.pl


Blog nie umarł, żyje dalej, tylko zaszła... reinkarnacja? Mniejsza o nazewnictwo, zapraszam do lektury tekstów na wyciosane.pl Widzimy się na drugiej stronie :)

środa, 15 lipca 2015

Powiew świeżości, czyli recencjza filmu "Coś za mną chodzi"

Moja przygoda z "Coś za mną chodzi" zaczęła się najgorzej jak mogła, jeśli chodzi o oglądanie horrorów. Otóż dobra znajoma, obeznana w tematyce grozy, zareklamowała film (choć sama go wtedy jeszcze nie widziała) jako ponoć jeden z najstraszniejszych horrorów ostatnich lat, żadne tam historyjki o zamykających się samoistnie drzwiach. Cóż mi zatem pozostało? Zadbałem o potrzeby fizjologiczne by nie musieć po seansie chodzić nocą po mieszkaniu, przykryłem się kocem (z czego później zrezygnowałem bo upał, ale do sedna!), zapaliłem lampkę dodającą pewności siebie i włączyłem film...

wtorek, 14 kwietnia 2015

Złodziejstwo, epigonia, podróba, czyli recenzja filmu "Siódmy syn"

Lubię nawiązania. Nawiązania są dobre. Dobre, o ile się z nimi nie przesadza. Przesada powoduje efekt zupełnie odwrotny. Co innego zaczerpnąć łyżeczkę od kogoś i puścić oko do wytrawnego widza, co innego wziąć koparkę i wjechać nią na pola innych twórców, biorąc co popadnie.

niedziela, 22 lutego 2015

O kilku ptakach nielotach i kocie, czyli filmowy przegląd miesiąca

Po raz kolejny prezentujemy zbiorową relacjo-recenzję tego, co obejrzeliśmy w ostatnich tygodniach. Nie idziemy z mainstreamem, więc nie czekamy z postem do rozdania Oscarów, a w środku "zabraknie" recenzji Idy czy 50 twarzy Greya. Jednak mimo wszystko liczymy na waszą lekturę i opinie.

środa, 11 lutego 2015

Burton i „Wielkie Oczy"

Niewielkie mam pojęcia o filmoznawstwie. Oglądając film skupiam się praktycznie wyłącznie na historii i współgraniu poszczególnych elementów - grze aktorskiej, muzyce, fabule. Ale nawet ja rozpoznaję na ekranie estetykę Tima Burtona, który wciąż zachwyca mnie na nowo. Także filmem „Wielkie oczy", opartym na biografii malarki, Margaret Keane. 

czwartek, 5 lutego 2015

Komasy wina, Komasy wina, Komasy bardzo wielka wina

Był sobie plan filmowy. Jak to z planami filmowymi bywa, przeważnie najważniejsi na nich są ludzie. Byli więc aktorzy. Zrobili swoje, zagrali jak umieli najlepiej. Niektórzy dobrze, inni gorzej. Te zmagania z rolą, dialogiem, etc. sfilmował kamerzysta. Tam z góry, tu z boku, to znów z dołu zrobił parę ujęć. Ale najważniejszy na tym planie filmowym był przecież reżyser. I właśnie reżyser to wszystko koncertowo spierdolił.