Recenzje na naszym blogu dotyczą z reguły książek/filmów,
które są względnie nowe. Taki to już dzisiejszy świat, że trzeba pędzić do przodu i nie oglądać się za siebie. Dziś jednak pójdę pod prąd. W ramach kącika
retro/old school zapraszam na recenzję horroru z 1975 roku, czyli „Miasteczka
Salem” Stephena Kinga.
Wybrałem tę pozycję z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że mimo
sympatii do Kinga dopiero w ostatnie wakacje sięgnąłem po ten, bądź co bądź,
klasyk. Drugim powodem jest zaobserwowany przeze mnie ewidentny zjazd
popularności i poważania dla tego amerykańskiego autora. Może faktycznie dziś
się sprzedał i seryjnie produkuje bardzo przeciętne książki. Tym bardziej chcę
wrócić do czasów, kiedy wszyscy z uznaniem kiwali głowami na dźwięk jego nazwiska.
„Miasteczko Salem” opowiada o miejscowości Jerusalem w
stanie Maine. Główny bohater powieści przyjeżdża do miasteczka w celu napisania
książki, związanej z tutejszą historią. Czas akcji jest współczesny jej powstaniu, czyli przypada na lata
siedemdziesiąte. Przebieg akcji skupia się wokół tajemniczego domu Marstenów i
wydarzeń, które miały w nim miejsce zarówno w przeszłości, jak i w
teraźniejszości.
Stephen King może nie stworzył atmosfery tak mrocznej i
tajemniczej jak w wydanym dwa lata później „Lśnieniu”, jednak kilka aspektów
„Miasteczka Salem” zasługuje moim zdaniem na wyróżnienie. Ktoś może powie, że
horror to literatura klasy B dla mas, że woli poczytać Sienkiewicza czy innego
Dehnela. Z kolei taki polonista (czyli pewnie większość naszych czytelników, których serdecznie
pozdrawiam) stwierdzi, że przeczytał już milion lektur i taki
King nie robi na nim żadnego wrażenia. A moim zdaniem to błąd. Bo „Miasteczko
Salem” ma w sobie wiele aspektów, które zadowoliłyby niejednego teoretyka
literatury.
Takim elementem są niewątpliwie opisy. King nie tylko
przedstawia z chirurgiczną precyzją nawet najzwyklejszy przedmiot. On nadaje mu
całą historię, tworzy wokół niego klimat, który sprawia, że jest on bliższy
czytelnikowi. Pojawia się swojskość, przez co odbiór całości zyskuje u
czytelnika na wiarygodności. Idziemy dalej. Spodobało mi się, jak autor
„Lśnienia” traktuje tytułowe miasteczko. King sprawia, iż przestajemy traktować
Jerusalem jak miejsce akcji – ono staje się niemym świadkiem wydarzeń, reaguje,
żyje i powoli umiera. Nawet sama nazwa, otoczona oczywiście starannie utkaną
historią, dobrze pasuje do całości. Błyskawiczne skojarzenie z miejscem
istotnym dla chrześcijan dodaje atmosfery tajemniczości, nie będąc jednocześnie
zbytnią przesadą. Na plus trzeba zapisać też konstrukcję i zaplanowanie
wydarzeń. Momentami mogą denerwować nas fragmenty, które być może przesadnie
informują o życiu bohatera epizodycznego. Jednak kiedy związany z nim
epizod wraca, wcześniejsze przedstawienie postaci potęguje wrażenie i emocje
dotyczące jej dalszego losu.
Oczywiście „Miasteczko Salem” nie jest pozbawione niedoróbek. Mimo bardzo
dobrej konstrukcji poszczególnych historyjek i elementów, całość łącznie z
finałem mnie osobiście zawiodły. Zabrakło efektu „wow” na końcu, który był –
zwykły. Jakby Kingowi zabrakło natchnienia do wymyślenia czegoś bardziej
ambitnego. Podobnie jest z bohaterami. Autor obdarowuje większą część
mieszkańców Jerusalem bogatą historią i masą osobistych trosk. Za sprawą kilku
sprytnych zabiegów każdy, o którym mowa w powieści, prezentuje jeden z głównych
problemów współczesnego świata. Fajne to, ale dlaczego odbywa się kosztem
kreacji psychiki głównego bohatera? Niestety, pan pisarz Ben momentami mocno
rozczarowuje, a po lekturze całego utworu pojawia się wobec niego zbyt wiele pytań.
Już lepiej poznałem młodego Marka, jednak on jest tylko postacią drugoplanową,
która w dodatku na końcu nie wytrzymuje presji i zwyczajnie ucieka. A my,
czytelnicy, zostajemy tylko z Benem i przez brak dostatecznego poznania,
właściwie do końca nie wiemy co zrobi, ani nawet, co według nas powinien zrobić.
Podsumowując, może historia stworzona przez Kinga nie jest tak oryginalna jak ta, która działa się w okolicach tego prawdziwego Jerusalem dwa tysiące lat temu, ale charakteryzuje się kuszącym napięciem i wyśmienitą kreacją świata przedstawionego. Naprawdę godne polecenia dzieło, szczególnie dla tych, którzy dotychczas nie pałali zbytnią miłością do literatury grozy.
okładka z stopklatka.pl
okładka z stopklatka.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz