sobota, 12 października 2013

Przypomnienie króla


Recenzje na naszym blogu dotyczą z reguły książek/filmów, które są względnie nowe. Taki to już dzisiejszy świat, że trzeba pędzić do przodu i nie oglądać się za siebie. Dziś jednak pójdę pod prąd. W ramach kącika retro/old school zapraszam na recenzję horroru z 1975 roku, czyli „Miasteczka Salem” Stephena Kinga.


Wybrałem tę pozycję z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że mimo sympatii do Kinga dopiero w ostatnie wakacje sięgnąłem po ten, bądź co bądź, klasyk. Drugim powodem jest zaobserwowany przeze mnie ewidentny zjazd popularności i poważania dla tego amerykańskiego autora. Może faktycznie dziś się sprzedał i seryjnie produkuje bardzo przeciętne książki. Tym bardziej chcę wrócić do czasów, kiedy wszyscy z uznaniem kiwali głowami na dźwięk jego nazwiska.

„Miasteczko Salem” opowiada o miejscowości Jerusalem w stanie Maine. Główny bohater powieści przyjeżdża do miasteczka w celu napisania książki, związanej z tutejszą historią. Czas akcji jest współczesny jej powstaniu, czyli przypada na lata siedemdziesiąte. Przebieg akcji skupia się wokół tajemniczego domu Marstenów i wydarzeń, które miały w nim miejsce zarówno w przeszłości, jak i w teraźniejszości.

Stephen King może nie stworzył atmosfery tak mrocznej i tajemniczej jak w wydanym dwa lata później „Lśnieniu”, jednak kilka aspektów „Miasteczka Salem” zasługuje moim zdaniem na wyróżnienie. Ktoś może powie, że horror to literatura klasy B dla mas, że woli poczytać Sienkiewicza czy innego Dehnela. Z kolei taki polonista (czyli pewnie większość naszych czytelników, których serdecznie pozdrawiam) stwierdzi, że przeczytał już milion lektur i taki King nie robi na nim żadnego wrażenia. A moim zdaniem to błąd. Bo „Miasteczko Salem” ma w sobie wiele aspektów, które zadowoliłyby niejednego teoretyka literatury.

Takim elementem są niewątpliwie opisy. King nie tylko przedstawia z chirurgiczną precyzją nawet najzwyklejszy przedmiot. On nadaje mu całą historię, tworzy wokół niego klimat, który sprawia, że jest on bliższy czytelnikowi. Pojawia się swojskość, przez co odbiór całości zyskuje u czytelnika na wiarygodności. Idziemy dalej. Spodobało mi się, jak autor „Lśnienia” traktuje tytułowe miasteczko. King sprawia, iż przestajemy traktować Jerusalem jak miejsce akcji – ono staje się niemym świadkiem wydarzeń, reaguje, żyje i powoli umiera. Nawet sama nazwa, otoczona oczywiście starannie utkaną historią, dobrze pasuje do całości. Błyskawiczne skojarzenie z miejscem istotnym dla chrześcijan dodaje atmosfery tajemniczości, nie będąc jednocześnie zbytnią przesadą. Na plus trzeba zapisać też konstrukcję i zaplanowanie wydarzeń. Momentami mogą denerwować nas fragmenty, które być może przesadnie informują o życiu bohatera epizodycznego. Jednak kiedy związany z nim epizod wraca, wcześniejsze przedstawienie postaci potęguje wrażenie i emocje dotyczące jej dalszego losu.

Oczywiście „Miasteczko Salem” nie jest pozbawione niedoróbek. Mimo bardzo dobrej konstrukcji poszczególnych historyjek i elementów, całość łącznie z finałem mnie osobiście zawiodły. Zabrakło efektu „wow” na końcu, który był – zwykły. Jakby Kingowi zabrakło natchnienia do wymyślenia czegoś bardziej ambitnego. Podobnie jest z bohaterami. Autor obdarowuje większą część mieszkańców Jerusalem bogatą historią i masą osobistych trosk. Za sprawą kilku sprytnych zabiegów każdy, o którym mowa w powieści, prezentuje jeden z głównych problemów współczesnego świata. Fajne to, ale dlaczego odbywa się kosztem kreacji psychiki głównego bohatera? Niestety, pan pisarz Ben momentami mocno rozczarowuje, a po lekturze całego utworu pojawia się wobec niego zbyt wiele pytań. Już lepiej poznałem młodego Marka, jednak on jest tylko postacią drugoplanową, która w dodatku na końcu nie wytrzymuje presji i zwyczajnie ucieka. A my, czytelnicy, zostajemy tylko z Benem i przez brak dostatecznego poznania, właściwie do końca nie wiemy co zrobi, ani nawet, co według nas powinien zrobić.


Podsumowując, może historia stworzona przez Kinga nie jest tak oryginalna jak ta, która działa się w okolicach tego prawdziwego Jerusalem dwa tysiące lat temu, ale charakteryzuje się kuszącym napięciem i wyśmienitą kreacją świata przedstawionego. Naprawdę godne polecenia dzieło, szczególnie dla tych, którzy dotychczas nie pałali zbytnią miłością do literatury grozy.

okładka z stopklatka.pl

Brak komentarzy: