niedziela, 3 listopada 2013

"Kolejny mit, puste słowo i krzyk" - recenzja nowego albumu Jamala "Miłość"

Już nie Policeman, nie Jataman, czasem Rudegyal, a przede wszystkim Man, który wie co to miłość. Zespół Jamal (tak, to zespół, którego wokalistą jest Tomek „Miodu” Mioduszewski) przedstawił nam swoje najnowsze dzieło pt. „Miłość”. Podobnie jak w przypadku Indios Bravos pojawiło się sporo nowości.



Tytuł krążka nie jest jakąś wymyślną metaforą. Ta płyta od A do Z poświęcona jest tematyce kochania drugiej osoby (no może za wyjątkiem „Szołbiznesu”). Gdzie zatem ta nowość? Przecież Miodula już nie raz o miłości w swej twórczości wspominał. No tak, ale to zawsze było takie… zwykłe. Takie jak wszędzie, gdzie artysta porusza tę tematykę. A w przypadku „Miłości”, już po pierwszym wysłuchaniu wszystkich kawałków stwierdziłem – cholera, naprawdę wierzę, że ten facet kogoś kocha/kochał. Dawno, ale to daawno nie słyszałem bardziej wiarygodnych, prawdziwszych tekstów o miłości. Może jest w tym nuta naiwności, ale wierzę, że jeśli ktoś pisze takie teksty, to zwyczajnie musi/musiał kochać i być kochanym. Na dodatek niezmiernie trudno mi stwierdzić, jak to z „podmiotem lirycznym” jest. Na równi ujmują teksty mówiące o kwitnącym uczuciu, jak i te poruszające temat rozstania i wspomnienia tego, co było (jedyną podpowiedzią jest okładka płyty jednoznacznie wskazująca stosunek do płci pięknej).

Jako że mniej więcej równolegle słuchałem nowej płyty Indios Bravos, o czym możecie przeczytać tutaj, dopatrzyłem się pewnych podobieństw. Jamal też zaprezentował się dojrzalej. Teksty są zdecydowanie lepsze w porównaniu do „Urban Discotheque”. Podobnie jak w przypadku IB jest różnorodnie. Trochę reggae, hip-hopu, rootsu, jazzu i ska. Jamal potrafi zaskoczyć, tworząc nostalgiczny „Peron”, a potem (a właściwie wcześniej, bo ten singiel ujrzał światło dzienne ponad rok temu) bezwzględnie traktujące miłość „Defto”.

Kadr z teledysku DEFTO



Podsumowując, „Miłość” to w moim odczuciu najlepsza z dotychczasowych płyt Jamala. Może „Peron” nie zrobi takiej kariery jak „Policeman”, ale zabawa frazeologizmami na początku tego kawałka to mistrzostwo. Zabawa rytmem, spojrzenie na miłość z wielu stron i na koniec pozytywna, nieco rastafariańska puenta. Naprawdę dobra muzyka.




okładka płyty ze strony klubowa.pl
kadr z teledysku znaleziony na goodtimeradio.pl

1 komentarz:

Unknown pisze...

Własnie się szykuje do akupu tej płyty. POmimo że słyszałam z niej chyba tylko "Peron" to wystarczająco do mnie przemawia, żeby skusić się na całość : D