Hannibal Lecter
Zajmę się kwestią tej postaci na
początku, gdyż nie lubię być okłamywana. Hannibal Lecter to osobowość fascynująca
i straszna, pomimo swojej fikcyjności. Seryjny morderca, który pozbawia ofiary
życia w sposób ekstremalny. Znaki szczególne – nie można go złapać, nie
zostawia śladów, nie ma świadków. W swoim wstępnie autorka, Wiktoria Zender, pisze:
Roman – mój oprawca – był zły i okrutny. Działał metodycznie, bez zmrużenia oka. Można go porównać do Hannibala Lectera.
Po tym zdaniu oczywiście nie
mogłam nie sięgnąć po książkę. Myślałam, że będzie to coś więcej, niż
opisywanie dziejów naiwnej, niekochanej i zbuntowanej dziewczyny. Myliłam się.
Roman ani trochę nie przypomina Lectera; w porównaniu z nim jest w gruncie
rzeczy nieszkodliwy. Bohaterka bowiem sama wpada w ręce Romana – ucieka z domu
właśnie do niego, choć był jedynie jakimś tam nieznajomym. Mężczyzna niszczy ją emocjonalnie, lecz ataki fizyczne są wywołane furią. Nie jest także mordercą,
w dodatku seryjnym. Nie planuje - po prostu bije. Szczytem jego „metodycznego" działania jest wsypywanie środków nasennych, by móc gwałcić lub kaleczyć ciało
dziewczyny. Pomimo, że historia bohaterki jest straszna: czytelnik już na
wstępnie zostaje okłamany.
Debiut
Kolejną irytację przynosi mi
okładka. Nie sądzę, że dobrym nawykiem jest nazwanie autobiografii - zwłaszcza
będącej skutkiem próby poradzenia sobie z przeżyciami – „debiutem
prozatorskim”. Autorka nie ma polotu, nie pisze w sposób fascynujący, i wciąż
przerywa narrację po to, by powiedzieć, że już za chwilkę wydarzy się coś złego
(zamiast czytelnika zaskakiwać). Wydaje mi się także, że dużo w tej książce
autokreacji – bohaterka ukazana jest jako niewinna, nieświadoma dziewczyna,
choć ma już lat osiemnaście, gdy akcja się zaczyna. Rozumiem, że Zender w ten
sposób próbuje wytłumaczyć swoje postępowanie, jednak oceniam książkę pod
kątem jej literackości, mojego poczucia, czy wierzę w akcję. Niestety nie
wierzę – i to nie z powodu okropieństw przedstawionych, ale ze względu na sposób przedstawienia
głównej bohaterki Uli.
Przerywanie milczenia
Dobrze, że autorka „przerwała
milczenie” i spróbowała poradzić sobie z własnymi emocjami. Źle, że książki nie broni nic, oprócz
przykrości, że ktoś może być bity i poniżany. Z wiadomych chyba względów nie
będę oceniać postaci występujących w książce – oprócz wspomnianej już
uwagi, że i tak to kreacja, skupienie się na pewnej grupie cech osób przedstawionych.
Takie oddanie rzeczywistości spłaszcza problem, który dotknął autorkę – nie ukazuje siły uzależnienia od kogoś, a jedynie naiwność (aby nie powiedzieć głupotę)
bohaterki. A wierzę, że mogło to wyglądać nieco inaczej.
Podsumowanie
Cóż, nie mogę powiedzieć, że
polecam przeczytanie książki Strefa
cienia. Trzy lata z psychopatą – historia prawdziwa, gdyż uważam, że
należy ona do strefy cienia nie tylko ludzkiego życia, ale także i literatury.
Zender Wiktoria, Strefa cienia. Trzy lata z psychopatą - historia prawdziwa, Nasza Księgarnia: Warszawa: 2008, ss. 320.
Zender Wiktoria, Strefa cienia. Trzy lata z psychopatą - historia prawdziwa, Nasza Księgarnia: Warszawa: 2008, ss. 320.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz