Druga kolejka T-Mobile Ekstraklasy była bliźniaczo podobna
do tej pierwszej. Zawisza znów przegrał, choć nie musiał; Zagłębie Lubin znów
się skompromitowało (na szczęście nie będzie już dalej kompromitował się Hapal),
a Lechowi zabrakło ambicji żeby zrobić na boisku cokolwiek. Wartością naddaną
były przedniej urody gole, które w polskich realiach do codzienności nie
należą. Ale zacznę od… Barcelony.
Otóż piszę tego posta we wtorek o 19:13, więc najbardziej
znienawidzona przeze mnie drużyna na świecie niedługo wybiegnie (wytruchta) na
PGE Arenę pobawić się z Lechią Gdańsk. Nie miałem gdzie wyrazić mojego stosunku
do tego, co dzieje się ostatnio w tym klubie, więc ulżę sobie tutaj. Odwołanie
pierwotnego terminu „Super meczu” („super skeczu”) uważam za śmieszne. Trudno,
Tito zrezygnował, choroba nie pozwoliła mu pracować. Szczerze współczuję.
Jednak co ma do tego mecz towarzyski? Trzeba grać, to się gra, z trenerem czy
bez… A właśnie, trener! Zatrudnienie pana Argentyńczyka przyjaciela Messiego
jest dla mnie farsą w czystej postaci. Słyszało się tu i ówdzie o wpływie
jednego piłkarza na decyzje całego klubu, ale zatrudnianie szkoleniowca bez
dorobku w Europie tylko dlatego, że Leoś go lubi? Równie dobrze nowym
selekcjonerem reprezentacji Polski mógłby zostać nauczyciel wf-u z podstawówki,
gdzie uczył się Lewandowski – bo miło go wspomina. No ale dość psioczenia, wracam
do polskiego piekiełka.
Ruch 1-1 Lechia
Pięknie uderzył Deleu, potem jeszcze piękniej przyłożył
Malinowski i tyle. Pierwsza połowa niosła za sobą jakieś emocje, druga niestety
siadła. Za gole należy się piątka, ale nic ponadto. Moja ocena 5/10.
Widzew 2-1 Zawisza
Bydgoszczanie mogli/powinni/musieli wygrać ten mecz.
Pierwsze pół godziny mieli wszystko pod kontrolą i zapowiadało się na
premierowe punkty Zawiszy po latach banicji w niższych ligach. Jednak młodzi z
Łodzi wyciągnęli wnioski po Legii, pan Cacek zakontraktował Visnakovsa i
zrobiło się 2-1 dla gospodarzy. Również 5/10.
Podbeskidzie 1-2
Górnik
Bardzo dojrzała gra Górnika, dwie w miarę szybko strzelone
gole i spokojna gra do końca. Tak spokojnie jednak nie było, bo Górale jak
zwykle zagrali ambitnie, ale nie starczyło umiejętności. A może raczej to
Górnik był tego dnia nie do ruszenia? 6/10.
Pogoń 0-3 Legia
Aż żal było patrzeć jak Portowcy marnują kolejne okazje do
strzelenia gola. Legia natomiast potwierdziła mistrzowską formę. Zagrali równo,
dokładnie, choć nie ustrzegli się błędów. Jednak po tym poznaje się klasową
drużynę. Nawet gdy zawodzili obrońcy na posterunku był Kuciak, który dwoił się
i troił w bramce gości. 3 bramki podopiecznym Urbana nie przyszły łatwo, ale w
końcu przeważyli szalę na swoją stronę. 7/10.
Piast 2-1 Zagłębie
Po obejrzeniu tego spotkania dziękowałem Bogu, że nie
urodziłem się w Lubinie, nie kibicuję Miedziowym i nie muszę przeżywać takich
katuszy jak fani Zagłębia (swoją drogą kibicuje Arsenalowi, co nie jest dużo
przyjemniejsze). Klub, gdzie z kranów lecą miód i mleko gra gorzej niż
fatalnie. Kiedy włączyłem transmisję spotkania z Piastem pomyślałem, że
wreszcie coś zatrybiło. Goście prowadzili i grali przyzwoicie. Jednak dwa gole
w dwie minuty w końcówce przywróciły Zagłębiu miejsce w szeregu. Na szczęście następna
kolejka już bez trenera Hapala. A sam mecz na 4.
Śląsk 2-3 Jagiellonia
Nigdy nie lubiłem tego podbijania bębenka przed meczami, w
których rok wcześniej wydarzyło się coś ciekawego. Dlatego ciągłe przypominanie
przez dziennikarzy o spotkaniu sprzed roku, kiedy po pościgu Jaga wyszła z 0-3
na 3-3, irytowało mnie. Ale los chciał, że historia się powtórzyła. Na nieszczęście
dla Śląska – prawie się powtórzyła. Paixao miał piłkę meczową ale akurat w
kluczowym momencie zawiódł. Atrakcyjność i emocje – 8 na 10.
Lech 1-1 Cracovia
Tym razem zacznę od oceny. 2/10. Dlaczego? Bo przez ponad 80
minut żadna z ekip nie oddała celnego strzału na bramkę! To wynik żenujący
zwłaszcza dla Lecha. Nie tylko dlatego, że poznaniacy byli faworytami, ale też
dlatego, że w przekroju całego spotkania to goście byli bliżej korzystnego
wyniku. Szacunek dla piłkarzy Stawowego także za wolę walki. Po stracie gola i
czerwonej kartce nie spuścili głów tylko wyrównali ośmieszając Kotorowskiego.
Korona 2-3 Wisła
No i na koniec wisienka. Postronny widz po obejrzeniu
końcowego rezultatu rzec mógłby, że Wisła odrodziła się. Nic bardziej mylnego.
Najpierw rykoszet zmylił Małkowskiego, potem Garguła oddał strzał życia, a na
koniec bramkę oddali gościom piłkarze Korony. Wisła zagrała słabo, a sprawę
dodatkowo pokpiła Korona, która najpierw była dość chaotyczna, a w końcówce
ambicja przerosła możliwości i zamiast 3-2, zostało 2-3. Najbardziej
niesprawiedliwy wynik tego weekendu. Za fascynującą końcówkę 7/10.
zdjęcia korków bliźniaczo podobnych do tych, które miałem 10 lat temu z foter.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz